Krakowski kulinarny maraton

Dzień dobry!

22.10-25.10 - wielki kulinarny maraton, w którym miałam okazję brać udział :-).


Postanowiłam pokrótce streścić Wam co ciekawego działo się w Krakowie w tych dniach. A działo się wiele! 


PIĄTEK



W owym tygodniu odbywały się krakowskie Targi Książki, więc oczywiście nie mogło mnie na nich zabraknąć. Z rana wybrałyśmy się razem z Beatą na miejsce, oczywiście tramwaj nr 14 był pełniutki i Beata jechała jak szprotka w puszce :D. Pochodziłyśmy po hali, kupiłam poniższe książki :-). Z Moich Wypieków jestem bardzo zadowolona, bo blog Doroty to pierwszy blog jaki czytałam, zawsze będzie moim ulubionym znajdującym się na pierwszym miejscu, zatem książki nie mogło zabraknąć na mojej półce.




SOBOTA


W sobotę z kolei odbywała się cykliczna konferencja Orange Blog Talks tym razem z dopiskiem Taste, czyli skierowana do blogerów kulinarnych.




Miło było się spotkać z wieloma znajomymi, pogadać nie tylko na kulinarne tematy, ale też poznać osoby, które wcześniej znałam tylko internetowo - między innymi Dorotę i Natalię.




Pokrótce o przebiegu konferencji...


Przywitała nas dwójka sympatycznych chłopaków ze Studium przypadku.






Następnie na scenę weszła Paulina z From movie to the kitchen i opowiedziała o swojej pasji i jak jej się pisało książkę, jakie były przy tym problemy, a także jakie plusy i różne radości. 

Paulina wydała mi się dość nieśmiała, chociaż możliwe że to był stres. Fakt, że wydano jej książkę dalej ją nieco onieśmiela :-).












Kolejno na scenie pojawiła się Dorota z bloga Dorota Smakuje. Dorota opowiedziała jak przyciągać czytelników do bloga, jak się wyróżnić, na czym się skupić, pokrótce też powiedziała o różnych agregatach treści. Jak dla mnie nic odkrywczego, bo sama staram się stosować do tego, co przedstawiła na swojej prelekcji, aczkolwiek miło było jej posłuchać :-).




Kolejno na scenie pojawił się prawnik Krzysztof Nowiński z New Media Law, który opowiadał o tym jakie prawa ma bloger kulinarny, szczerze powiedziawszy bardziej przystępny moim zdaniem jest Łukasz Węgrzyn. Pan, który miał prelekcję denerwował się, gdy przerywano mu pytaniem o jakąś kwestię :-).



Na scenie pojawiła się również Dorota z Pozytywnej Kuchni, która opowiadała o dobrej współpracy z firmami.





Oraz Paweł Tkaczyk, który stwierdził, że skoro na naszym blogu są przepisy, przepisy i przepisy to nasze blogi są nudne :-) (w książce Kominka również ten wątek jest poruszany), starał się nas przekonać, co powinniśmy robić, aby nasze blogi były ciekawsze dla potencjalnego czytelnika.



Na sam koniec odbyły się warsztaty baristyczne, na których Mateusz jak i inni uczestnicy mieli okazję własnoręcznie zrobić kawę, a także wykład i małe warsztaty fotograficzne, które poprowadził Kuba Kaźmierczyk w zastępstwie za kontuzjowaną Beatę Lipov. Niestety nie wiedział z kim będzie miał do czynienia, więc przygotował dość ogólną prezentację, zawierającą wiele podstaw, które znamy. Opowiedział też jaka jest droga zdjęcia reklamowego, przez poszczególne etapy, włącznie z obróbką w programach (np. usuwanie sera, którego miało w kanapce nie być). Kuba przygotował również 2 małe stylizacje, które każdy mógł sfotografować. Bardzo sympatyczny i miły człowiek, dało się z nim spokojnie pogadać, poradzić się o kilka kwestii :-).



Jedną z głównych atrakcji miał być lunch, bo jak tu nakarmić blogerów kulinarnych, żeby byli zadowoleni :D. Catering nie wypadł bardzo źle, aczkolwiek kilka minusów było, np. rozgotowany makaron :-).




Za zdjęcia dziękuję organizatorom.


NIEDZIELA



Następnego dnia, czyli już w niedzielę odbyła się kolejna edycja Najedzeni Fest, tym razem jesienna. Aparatu nie chciało mi się nosić, więc tylko dosłownie 3 zdjęcia z Instagrama - dynie od JEdynie, kupiliśmy jedną malutką, odmiana Delicata, Beata udająca sushi i kubeczek od Kalva z kawą od Makiato.

A co jedliśmy na festiwalu? Tarty od Gotowania z pasją i od Bartka z przepisy.com, pierwsza klasa :-). A na wynos oliwki z Oliwki etc. Kolejna edycja już w lutym.





Warto dodać, że na festiwalu można dać drugie życie książce, zatem zabrałam kilka książek z domu i podałam je dalej, wymieniając się na kilka gazet :-)



Fot. Beata Cieślowska

PONIEDZIAŁEK


Ostatni dzień naszego maratonu to poniedziałek i wieczorne warsztaty na Barce Augusta organizowane przez markę Figaro oraz portal (blog?) nanoze.pl (w ramach projektu Kuźnia Dobrego Smaku).






Spotkanie rozpoczęliśmy od spaceru po barce, która jest przycumowana przy Bulwarach Kurlandzkich, czyli w sąsiedztwie kładki Bernatka. Z oranżerii barki można podziwiać piękne zachody słońca, jak również poczuć aromat kwitnących cytrusów.


Następnie posłuchaliśmy krótkiej prelekcji przedstawicielki firmy Figaro o oliwkach i oliwach. Degustacja również miała miejsce :-).










Następnie Paweł i Laura ugotowali dla nas krem z oliwek z dodatkiem serka mascarpone i przeszliśmy do pracy.




Naszym zadaniem konkursowym było przygotowanie w czasie około godziny dania z użyciem produktów Figaro oraz tego co znajdowało się na stole...





Wylosowaliśmy swoje drużyny i zabraliśmy się do pracy.

Ja trafiłam do grupy z Anią i Kasią. Postanowiłyśmy przygotować pierś faszerowaną suszonymi pomidorami, serem kozim i pietruszką oraz chutney z dyni, rodzynek, gruszek i pomidorów. Doprawiłyśmy go dosłownie dwiema malutkimi papryczkami chili i cóż... był ostry jak diabli :D ale dało się zjeść.







Niestety jak to czasem bywa, wygrać się nie udało, główna nagroda trafiła do Beaty, Kasi i mojego Mateusza, który trafił do innej drużyny.




Przygotowali roladki z cukinii z różnymi farszami.





   Po zakończeniu gotowania zaproszono nas do oranżerii na degustację dania, które przygotował dla nas szef kuchni. I tak jak byliśmy zachwyceni samą barką, to tu już lekko zachwyt opadł. Nie powiedziano nam co jemy (kelnerki dosłownie były nieme chyba), więc musieliśmy zgadywać... Na talerzu znajdowało się coś w rodzaju prażynki, dynia (lekko twardawa), stek, prawdopodobnie T-bone, aczkolwiek nie mam pewności, dwa sosy, z czego jeden chyba był przypalony oraz pesto z brokułów. Mnie nie zachwyciło. Dodatkowo nikt nie zapytał czy ktoś jest wegetarianinem i w ten oto sposób Beata nie dostała nic do zjedzenia, co jest wielką gafą popełnioną przez restaurację. Powinni być przygotowani na taką sytuację. Z tego wszystkiego nawet nie mam zdjęcia owego dania :-). Zdjęcie dania udostępniła Małgosia.







Jednak samo spotkanie oceniam bardzo dobrze, dziękuję jeszcze raz za zaproszenie organizatorom i liczę, że kiedyś w takim samym lub podobnym składzie się jeszcze spotkamy. Za zdjęcia dziękuję bardzo sympatycznemu Przemkowi  Skowronowi z  www.kolorlove.pl

Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca. Pozdrawiam i życzę Wam miłego dnia!